poniedziałek, 6 stycznia 2014

2. Teoretycznie zwykła historia



Joe wygrzebał gdzieś, skądś, ostatnie resztki odwagi jakie mu pozostały i odpowiedział chłodno:

- A ty cwaniaku ile masz lat żeby mnie pouczać, co? Poza tym, jakoś mi się nie wydaje żeby pojęcie alkoholu w moim wieku było ci obce. – Patrzył mu prosto w oczy, choć było to cholernie trudne.

- Dwadzieścia dwa, maluchu. I nie, alkohol nie był mi obcy, ale trzymałem się ludzi w swoim wieku, a nie naprzykrzałem się starszym. – Przecież on to wcale nie chciał przychodzić. Miał ochotę wyjść z siebie i stanąć obok i przy okazji wszystko podpalić. Co za drań.

- Do twojej wiadomości, ty cholerny dupku…

- Już, już, chłopaki… - wtrąciła się Lucy widzą, że atmosfera między dwójką siedzącą na kanapie niesamowicie się zagęściła. – Wrzućcie na luz, co?

- Nie wtrącaj się Lu, maluch właśnie nazwał mnie cholernym dupkiem, pozwól mu dokończyć. – Benjamin uśmiechał się bezczelnie w stronę Moora.

- Nie wytrzymam tu – powiedział Joe po czym wstał z kanapy i poszedł w kierunku wyjścia. Miał ochotę rozszarpać krtań temu Millerowi, ale prawdopodobnie byłoby to aktem samobójczym. Tak więc wybrał opcję szybkiej ewakuacji. A Maya jeśli chce, to niech sobie tutaj siedzi nawet do śmierci. Joe był tak rozwścieczony, że wychodząc nie zauważył, że ktoś  wchodził.

- Co do cholery? – syknął odbijając się od czyjejś klatki piersiowej. Popatrzył buńczucznie w oczy osoby, z którą się zderzył i od razu pożałował swojej decyzji. Coś było cholernie nie tak z ludźmi, którzy  tu przychodzili. 

- Hm? – popatrzył na chłopca nieco zdezorientowanym spojrzeniem. – Ten Benji bierze się za coraz młodszych – powiedział, po czym poklepał chłopaka po włosach i z gracją go wyminął. Ominęła go także cała masa innych ludzi, która weszła za białowłosym mężczyzną. Joe stał chwilę zdezorientowany, po czym, niczym szatan wybiegł z mieszkania. Kiedy znalazł się na świeżym powietrzy wrzasnął trzy razy, nie zwracając uwagi na przechodzących obok ludzi. Ruszył przed siebie niczym torpeda nawet się nie oglądając. Niech diabli pochłoną Cooper i jej głupie pomysły, niech sczeźnie w czeluściach najgłębszych piekieł irytujący Miller i niech wszystko szlag trafi. Jego alkohol został w tym przeklętym mieszkaniu, sam będzie teraz musiał coś wykombinować. Co za kurewsko wkurwiające życie. I tak pchany siłą nienawiści usłyszał nagle czyjeś wołanie. Postanowił to zignorować. Głos był męski, a Maya mimo wszystko była jednak kobietą. Przyspieszył kroku, właściwie już prawie biegł. 

- Stój! Stój do cholery! – Joe odwrócił się na ułamek sekundy, jednak przez tę krótką chwilę byłe pewien, że zobaczył ludzkie wcielenie samego Lucyfera.

- Ani mi się śni! – odwrzasnął i zaczął biec najszybciej jak umiał. Nie był  w zbyt dobrej kondycji, jednak Miller też nie wyglądał na zawodowego biegacza.

- Zabiję smarkacza, jak go dorwę – powiedział pod nosem Benjamin i ostatkiem sił przyspieszył do maksimum. Wyciągnął dłoń i złapał za bluzę chłopaka. Niestety szarpnął trochę za mocno i obydwoje wylądowali na zimnym, szorstkim asfalcie. Joe widząc, że Miller właśnie stara się dojść do siebie, zaczął się podnosić, by znów zerwać się do biegu. Benjamin jednak nie był na tyle zdezorientowany, by nie zauważyć planu chłopaka. Złapał go za nogę i z powrotem pociągnął go do parteru. Wpełzł na rzucającego się Moora i przytrzymał go całym ciężarem swojego ciała.

- Przestań wierzgać maluchu! – wrzasnął i złapał za ręce Moora, by go uspokoić.

- Puść mnie! Puszczaj natychmiast! – Przechodzący obok ludzie patrzyli na ich wyczyny z widocznym zniesmaczeniem. Niektórzy nawet ewakuowali się na drugą stronę ulicy. Miller syknął i podniósł chłopaka do pionu. Jednaka dalej mocno go trzymał, żeby przypadkiem znów nie zaczął uciekać.

- Nie rób widowiska, uspokój się – powiedział już nieco spokojniej.

- Czego chcesz? Moje towarzystwo chyba ci nie odpowiadało, co? – Joe uspokoił się odrobinę, jednak dalej tkwił w żelaznym uścisku Millera.

- Nie odpowiadało. Jednak Lucy trułaby mi dupę całą imprezę i pewnie robiłaby to jeszcze przez następny miesiąc. Pamiętliwa zołza…

- Zgadnij gdzie to mam – powiedział kpiąco Joe. – Nie wracam.

- To nie jest temat do dyskusji. Idziesz ze mną i już. – Benjamin popatrzył prosto w oczy młodszego chłopaka.

- Będziesz musiał mnie zmusić – odpowiedział hardo. Gdyby Maya to widziała, już nigdy by nie powiedziała, że zawsze chowa się za jej plecami ze strachu. To stwierdzenie dalej cały czas go gryzło. 

- Wedle życzenia. – Złośliwy uśmiech pojawił się na twarzy Millera. Chwycił chłopaka i przerzucił go sobie przez ramię. Zaskoczony Joe wrzasnął i zaczął pięściami okładać plecy Benjamina. Na niewiele się to jednak zdało.
Miller tryumfalnym krokiem wszedł do mieszkania, oczy wszystkich gości zwróciły się teraz w ich stronę. Joe byłe w centrum uwagi, czego nienawidził najbardziej na świecie. Benjamin natomiast nie przejmował się tym w ogóle. Rzucił Moora na podłogę i pogroził mu palcem przed nosem.

- Żadnych wycieczek – powiedział groźnie i poszedł do lodówki po piwo. Rzucił jedno w stronę chłopaka, po czym udał się do grupki znajomych. Joe natomiast wstał i nie zważając na ciekawskie spojrzenia niektórych gości postanowił poszukać swojej ukochanej przyjaciółeczki. Jak na złość nigdzie nie mógł jej znaleźć. Zaklął cicho pod nosem i zauważył, że było jeszcze jedno miejsce, do którego nie zaglądną. A mianowicie był to balkon. Joe niepewnie wychylił głowę i prawie udławił się przełykanym piwem. Schował się do pokoju z prędkością światła, a jego twarz zarumieniał się lekko. Maya całowała się z Lucy! Był świadkiem lesbijskiego pocałunku. Z a j e b i ś c i e. Joe chciał zerknąć jeszcze raz, już prawie, prawie… Jednak do pokoju wrócił go ciepły, męski głos.
 
- No proszę, mały podglądacz. – Usłyszał tuż przy uchu. Z zażenowaniem popatrzył na stojącego blisko mężczyznę. Był to ten sam, na którego wpadł wychodząc.

7 komentarzy:

  1. Ocho, Maya i Lucy - a to ciekawe ;) A jeszcze ciekawsze są relacje Ben-Joe, oj już wyczuwam ciekawy przebieg wydarzeń! :3 Szkoda, że krótki rozdział, ale i tak dobrze, że dodałaś go bardzo szybko :D Czekam na następny i cieplutko pozdrawiam.
    ~ Mei

    OdpowiedzUsuń
  2. No nieee, ja tu się nastawiłam na więcej ;( Od razu polubiłam Joe i Bena! Wyczuwam między nimi ciekawą historię. I ten tajemniczy białowłosy. Lubię białowłosych. Będę oczekiwać na następny rozdział z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hah, spodziewałam się, że te dziewczyny będą razem. Trochę za szybko się to wszystko zadziało, ale kogo to tam obchodzi....
    Sexual tension między Benem a Joe wyczuwalne w powietrzu, a ta scena jak go niósł przypominała mi tą ze Shreka xD
    Czekam na więcej z niecierpliwością~~

    SC

    PS: http://hell-of-fortune.blogspot.com/ - serdecznie zapraszam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tam za szybko, alkohol robi swoje. Wiem coś o tym ;p Wpadnę na bloga, jak tylko będę miała czas :)

      Usuń
  4. Mam dylemat gdzie odpisywać :(
    I ogólnie to muszę się wyżalić na Twoje opowiadania. Robią mi wielką szkodę. Nie wysypiam się przez nie :( Czemu są tak okrutnie wciągające? Dziś w nocy przeczytałam Dzielnice i Rara Story, ale uznałam, że nie będę się rozrzucać po wszystkich blogach po kolei tylko zbiorę wszystko i przejdę na najnowszego :3 No powiedz, jaka jestem sprytna!
    Bardzo mi się oba podobały, mimo, że były tak "naiwnie" napisane. Mam nadzieję, że wiesz o czym myślę, to nic złego, po prostu z góry dało się przejrzeć co się zaraz stanie. Ale i tak mi się podobało, że do szkoły zaspałam :)

    A co do odpowiedzi (bo po to również piszę, żeby nie było): też właśnie próbuję rzucić się w wir nauki i nie odrywać się za bardzo, ale... nie wychodzi. I nie ma co się przejmować literówkami czy mniejszymi błędami, zauważa się je czytając (choć też nie zawsze) ale później zapomina i w pamięci zostają tylko bohaterowie i akcja. I cudowne dialogi, muszę się takie zajebiste dialogi nauczyć pisać :D

    No i mam nadzieję, że to opowiadanie (Teoretycznie zwykła historia) pociągniesz dłużej, bo zapowiada się tak fajnie, że po 20 rozdziałach to nadal mało będzie. I przynajmniej postacie mają normalne imiona xD

    Pozdrawiam, Apocalypse

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    cudowny rozdział... te rozmowy między Joe a Benjaminem są ekstra, Lucy i Maya razem, no to się zaczeło....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. oo... Lesbijki... <3 Mhrrau!
    *ciąg dalszy komentarza nie został napisany, gdyż Sarabeth rzuciła się w pogoń za białaskiem i Benem*

    OdpowiedzUsuń