W
umówionym miejscu jako pierwsi znaleźli się Jamie, Zeno oraz
Lucy. Mężczyźni zgodzili się pomóc dziewczynie przy organizacji tego małego
przedsięwzięcia tylko dlatego, że byli już nadzwyczaj znudzeni. Wood dyrygowała
nimi jak chciała, co na początku nie przypadło do gustu biednemu Zeno. Jednak
po paru mocniejszych „przyjacielskich” kuksańcach od kobiety, wykonywał
wszystkie jej polecenia bez marudzenia, a jeśli nawet zdarzyło mu rzucić kilka
kąśliwych uwag, to tylko pod nosem.
Ognisko organizowane
było na obrzeżach miasta w czymś na podobieństwo lasu. Cóż, miejsce było zbyt
zapuszczone i zarośnięte by nazwać to lasem, a od czasu do czasu można było
spotkać tam jakiegoś małego, futrzanego mieszkańca. Lucy z uśmiechem na ustach
rozkładała koce, kiedy mężczyźni zajęli się znoszeniem gałęzi. Gdy wszystko
było już gotowe, a po lesie dalej nie roznosiły się kroki zbliżających się
ludzi, Wood zdecydowała, że to najlepsza pora do małych plotek. Rozsiadła się
wygodnie na kocu i poklepała miejsce obok siebie jednocześnie patrząc na
Eliota. Mężczyzna posłusznie usiadł obok niej i z uśmiechem na ustach spytał:
- Jakie masz dla mnie
nowiny? – Zeno w tym czasie rzucał Lucy nienawistne spojrzenia i wyciągał
drobne gałązki z włosów. Był mieszczuchem i łażenie po chaszczach w ogóle nie
leżało w jego naturze.
- Gdy dzwoniłam dzisiaj
do Benjamina okazało się, że był u Joe’go i brzmiał tak jakby właśnie w jego
ręce wpadła długo oczekiwana zabawka… - Lucy mówiła wszystko z uśmiechem na
ustach. Natomiast Eliot wyglądał jakby dostał właśnie czymś ciężkim w głowę. Słowa
te na pewno nie były czymś, co chciał usłyszeć i to właśnie teraz.
- Więc na pewno już się
nim pobawił, nawet jeśli zabawka nie chciała – skwitował jej słowa dosyć zimny
tonem głosu. W tym momencie nawet kobieta przestała się tak promieniście
uśmiechać. Nie chciała jednak wierzyć w to, że Miller mógłby skrzywdzić
chłopaka. Chociaż znając jego wcześniejsze występki…
- Nie żartuj, przecież
na pewno nic…
- Nic mu nie zrobił? –
przerwał jej z kpiną Jamie. – Z pewnością wziął to na co miał ochotę, a wszyscy
doskonale wiemy, co najbardziej lubi. Jeśli Joe się dzisiaj tutaj w ogóle
pokaże, to idę o zakład, że jego oczy będą spuchnięte od płaczu, a ruchy
niezgrabne od kutasa Benjamina. – Zeno słysząc ostatnie zdanie prychnął kpiąco
czym sprowadził na siebie spojrzenia rozmawiającej dwójki.
- No co? Mógł zostać
wtedy z tobą, jeśli liczył na szczęśliwsze zakończenie. Poza tym Benji się
chyba do niego nie włamał, co nie? Dzieciak wpuścił go, to niech teraz ponosi
tego konsekwencje. Rozczulacie się nad nim jak nad kwilącym szczeniakiem, a
prawda jest taka, że to mały szczyl, który prędzej czy później odda się
każdemu, kto go mocniej przyciśnie do ściany. Jednym słowem Ben i szczeniak są
siebie warci. – Po wypowiedzi Blake’a nastała chwila ciszy. Jamie chciał coś
powiedzieć, jednak pierwsza wystartowała Lucy, jak można się domyślić, nie
męczyła się tym, by wypowiedź była dyplomatyczna.
- I powiedziała to
kurwa, która puszcza się z każdym wszędzie. – Siedzący obok Eliot o tworzył
usta ze zdumienia. Zdawał sobie sprawę z tego, że Wood nie ma zbyt przychylnego
zdania o Zeno, nie sądził jednak, że kobieta będzie w stanie wyrazić swoją
opinię tak dosłownie. Pozwolił sobie jeszcze nie interweniować, choć wiedział,
że ta dwójka za chwilę rzuci sobie do gardeł.
- Powiedziała kobieta,
która pewnego pięknego razu została wydymana przez jakiegoś faceta wbrew swojej
woli, po czym została lesbijką. – Lu rzuciła się w stronę Zeno tak szybko, że
Jamie nie zdążył jej złapać, a rozdzielenie walczącej teraz dwójki, było
niełatwym zadaniem. Ich krzyki niosły się po całej okolicy. Jednak los był na
tyle łaskawy, że z krzaków niczym prawdziwa niedźwiedzica wypadła Amelia, która
ruszyła w stronę walczącej dwójki. Eliot złapał wierzgającego Zeno, a Miller
zaczęła odciągać wkurzoną Wood, przez co sama oberwała kilka razy.
- Uspokój się! –
wrzasnęła kobieta, kiedy znów dostała łokciem w brzuch od rozwścieczonej Lucy.
- Zabiję go,
przysięgam! Wyrwę mu język i wsadzę głęboko w…
- Lucy? – Maya podeszła
niepewnie od kobiety. W głębi duszy bała się, że też może oberwać. Wood był
jeszcze bardziej przerażająca niż wtedy, gdy Benjamin postanowił się głupio
zabawić. Na szczęście dla Zeno, obecność rudej dziewczyny podziałała na Wood
uspokajająco i już po chwili Amelia mogła ją puścić, choć dalej trzymała się
blisko swojej przyjaciółki. W tym momencie głos zabrał Eliot, który dalej
trzymał Blake’a i z pełną premedytacją ściskał go coraz mocniej.
- Panie wybaczą, pójdę
na chwilę wyjaśnić coś z tym przygłupem. – Eliot złapał swojego towarzysza za
włosy i brutalnie pociągnął w krzaki. Musieli przejść całkiem sporo kawał drogi
żeby mieć pewność, że reszta towarzystwa ich nie usłyszy.
- Czyś ty zgłupiał?! –
warknął Jamie przeszywając mężczyznę zimnym jak lód spojrzeniem. – Wypominać
kobiecie gwałt?
- Sama zaczęła… -
dopowiedział dosyć niepewnie masując obolałą skórę głowy.
- Przeprosisz ją. –
Jego głos był zdecydowany, od razu było słychać, że nie chce słyszeć żadnego
głosu sprzeciwu. Jednak co to dla Zeno?
- Nigdy w życiu! Patrz
na moją szyję. Wyglądam jakby rzucił się na mnie wściekły tygrys, ta baba jest
szalona. Nie mam zamiaru…
- Gówno mnie to
obchodzi. Gdyby w porę nie przybiegła Amelia, mogłaby ci nawet wydrapać oczy.
Przeprosisz ją albo wypierdalaj. – Blake zacisnął dłonie w pięści i spojrzał
gdzieś w bok. Nie miał zamiaru tracić kontaktu z Eliotem przez jakąś głupią
histeryczkę. Jednak jak się nad tym głębiej zastanowił, to faktycznie mógł
powiedzieć odrobinę za dużo.
- Dobra! – powiedział w
końcu. – Przeproszę ją. Ale obiecuję ci, że jeśli Benjamin wystartuje do mnie z
czymś podobnym to…
- Benjamin jest mój –
przerwał mu oschle Jamie, po czym odwrócił się i poszedł w kierunku ogniska.
Zeno pobiegł za nim, jednak nie odezwali się do siebie ani słowem.
Blake nie mógł zrozumieć
dlaczego ta dwójka tak bardzo rywalizowała o jakiegoś szczeniaka. Chłopak nie
miał w sobie niczego czarującego, no może poza tym niewinnym rumieńcem, chociaż
za pewno i to już stracił. Był pewien, tak jak i Jamie, że Miller wziął to co
chciał, po czym oznajmił, że będzie tak za każdym razem, gdy tylko przyjdzie mu
na to ochota. Za to właśnie tak bardzo nienawidził Benjamina, choć na samym
początku znajomości, miał o nim inne zdanie. Zeno był pewien, że chłopak
skończy jako kurewka. Bo czy on nie był tego najlepszym przykładem?
Dziewczyny natomiast siedziały na kocu i z przymrożonymi
oczami wpatrywały się miejsce, w którym zniknęli mężczyźni. Lucy był wściekła,
Amelia zła, a Maya zmieszana. Nie miała pojęcia, że coś tak okropnego spotkało
jej Lu w przeszłości. Przy tym zdarzaniu, jej pobicie, było jak dziecięca
rozterka. Niemniej jednak nie umiała ze złością w oczach czekać na tego
nieznajomego mężczyznę. Dlatego też siedziała i nerwowo bawiła się swoją lekko
przydługą bluzką. Kiedy krzaki się poruszyły, a w zaroślach widać było białą
głowę Eliota, Amelia wstała i poszła w kierunku mężczyzn.
- Spokojnie –
powstrzymał ją Jamie, nim zdążyła cokolwiek zrobić Zeno. Nie miał ochoty znowu
rozdzielać walczących osób, tym bardziej, że za pewne znów przyłączyłaby się
Lucy.
- Spokojnie? Nie
sądziłam, że możesz być aż tak bezczelny Zeno – mówiła szybko i mocno
gestykulowała, jednak nie było widać już tej agresywnej postawy, z którą
wstała.
- Przepraszam, dobra?
Wiem, że trochę przesadziłem, ale nazwanie mnie kurwą też nie było jakoś
szczególnie miłe. Tym bardziej, że na początku w ogóle nie mówiłem o niej tylko
o tym dzieciaku. – Blake faktycznie żałował wypowiedzianych słów, jednak co
mógł więcej zrobić? Przecież nie padnie na kolana i nie zacznie błagać o
litość, zbyt mocno uderzało to w jego godność, a w zasadzie resztki, które po
niej pozostały.
- Ja też przepraszam –
odezwała się Lucy po chwili ciszy.
- Jak to wspaniale, że
wszystko dobrze się skończyło! – krzyknął wesoło Jamie. – A teraz wszyscy się
uśmiechamy, bo jak przyjdzie Benjamin, to znów atmosfera pierdolnie. – Amelia
spojrzała czujnie na stojącego obok mężczyznę, po czym spytała:
- Co masz na myśli?
- Nic, pożartować sobie
nie można? – odpowiedział beztrosko, po czym lekko poklepał ją pogłowie. Jednak
to ani na chwilę nie uśpiło jej czujności. Dowiedziała się już od Lucy gdzie
polazł jej ukochany brat i podejrzewała to samo, co zapewne Jamie teraz.
Aczkolwiek miała nadzieję, że mężczyźni nie pozabijają się z tego powodu, bo
walczącą dwójkę mógłby rozdzielić tylko Hulk. A ona mimo wszystko nie potrafił
się w niego transformować, niezależnie od tego, co gadali ludzie za jej
plecami. Dzięki wszystkim bogom, sytuacja ustabilizowała się za nim zaczęli
schodzić się zaproszeni ludzie. Po okolicy roznosiły się już wesołe, pijackie
pokrzykiwania i salwy nagłego śmiechu. Nawet Lucy i Zeno zaczęli ze sobą
rozmawiać na jakiś lekki i przyjemny temat.
***
Joe leżał bezwładnie na
łóżku od czasu do czasu pociągając żałośnie nosem. Nie wiedział czy dąsał się na siebie, czy też żywił ogromną urazę do
Benjamina. A może jedno i drugie. Niemniej jednak był zły, smutny, rozdrażniony
i zawstydzony. Cała ta wybuchowa mieszanka spowodowała, że miał teraz złośliwą
ochotę zadzwonić do Eliota i zaprosić go do mieszkania. Skoro Benjamin tak
łatwo zabrał jego dumę, to czemu miałby teraz się czymkolwiek przejmować? Moor
pragnął zrobić mu na złość, tylko cóż… Nie był do tego stworzony. Dlatego też
wolał cichutko fantazjować o tym w swojej głowie. Chociaż momentami wydawało mu
się, że i o tym Benjamin mógłby się jakoś dowiedzieć. Jednakże, co warto
podkreślić, nie chciał teraz siedzieć w domu, nie chciał być sam i co
najważniejsze, nie chciał bezczynnie czekać na Millera. Dlatego też wybrał
numer do przyjaciółki, by dowiedzieć się gdzie to cudowne, imprezowe ognisko w
ogóle się odbywa. Wizja zdziwionej miny Benjamina, na której powoli zaczynała
malować się wściekłość była bezcenna. Takim właśnie sposobem chwilę później,
Joe kierował się z łobuzerskim uśmieszkiem prosto w stronę leśnej imprezy.
To co zrobił Benjamin w poprzednim rozdziale przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Niby jest nieokrzesany no, ale bez przesady. :o Chociaż Joe też mnie zaskoczył, tak bez sprzeciwu dał się wykorzystać. Podczas tych pierwszych rozdziałów rzucał się Benjiemu do gardła, a teraz...Mam nadzieję, że weźmie się w garść i da mu porządną nauczkę. Trzymam za niego kciuki, bo przeczuwam, że może być ciekawie. :D
OdpowiedzUsuńHej hej nie ten moment uciecia:/ czekam na nastemny duzo weny!
OdpowiedzUsuńDoobry. Czytałam ten rozdział nad ranem, bo sąsiad obudził mnie wierceniem - coś mi się widzi, że jeszcze raz, a nie obejdzie się bez ofiar śmiertelnych; w każdym razie, komentuję dopiero teraz, bo komórka to zło, a teraz jestem z laptopa.
OdpowiedzUsuńCzy można powiedzieć, że jak ludzie drą ze sobą koty, to jest to ciekawe? Bo mi się strasznie te fragmenty podobały. Wiele rzeczy się częściowo okazało, pokazałaś ich jakoś tak... Świeżo. Propsy za to. Dochodzę do wniosku, że naprawdę nie lubię Zeno. Może go potrącić ciężarówka albo inny tir. Nie pogardzę malowniczym opisem jego flaków rozpłatanych na ulicy. Dżem, mniam. Dobra, bo znowu wejdę w jakieś dziwne dygresje.
Czekam na reakcję Benjamina na to, co sobie Joe wymyślił. A Joe, cóż, trochę się ogarnął z tym swoim "złowieszczym planem", ale zobaczy się, jak będzie się potem próbować wykręcić od konsekwencji.
To chyba tyle ode mnie, bardzo fajny rozdział :D
Jak mogłam przegapić tyle rozdziałów pozdrawiam siebie, co to ma być w ogóle. Bierę się za komentarz.
OdpowiedzUsuń19 mnie zdziwił, nie spodziewałam się takich dzikich rzeczy ;o. Teraz jeszcze bardziej śmieję się z Joe i jeszcze bardziej lubię Benjamina, ale dalej jestem za Jamiem, sama nie wiem czemu D:. W ogóle niech sobie dadzą spokój z Joe i będą razem, w sensie Benjamin z Eliotem <3. Mam dziką wyobraźnię xD.
Dobra, 20.
"wszystkie jej polecenie" literówka ;3.
"polesie" a tu brakło spacji.
Tak bardzo rozumiem Zeno D:. W sensie jestem niby ze wsi ale nie lubię wszelkich owadów, małych zwierzątek, łąk, lasów i innych miejsc, gdzie nie widzę dokładnie co mam koło nogi. Chyba go polubię, mamy wspólnych wrogów xD.
"Więc na pewno już się nie pobawił, nawet jeśli zabawka nie chciała", albo jestem mistrzem nieogaru, albo jest za dużo "nie" D:.
"dosyć zimny tonem" literówka.
"pokarze" PRZEZ "Ż"!
Ja się w sumie zgadzam z Zeno i nie wiem czemu Lucy się go czepia xD. Może on lubi się puszczać z każdym wszędzie? Dałaby mu spokój. A Joe jest sierotą jak mało kto i rozumiem, że Benjamin i Jamie to wykorzystuje, ale czemu dziewczyny trzymają jego stronę to nie mam pojęcia xD.
Szkoda mi Lucy tak bardzo D:. Blake powinien się czasem zamknąć bardzo. Zresztą oboje powinni.
"A teraz wszyscy się uśmiechamy, bo jak przyjdzie Benjamin, to znów atmosfera pierdolnie." To jest takie prawdziwe xDD <3.
" za nim" razem.
" Cała ta wybuchowa mieszanka spowodowała, że miał teraz złośliwą ochotę zadzwonić do Eliota i zaprosić go do mieszkania. " Ooo, tak! xD On jest uroczy, serio xD <3.
"pragną" brakło "ł".
Hahaha, jaki cwaniak z niego <33.
Kocham ten rozdział, czekam na następny, może być nieźle xD
Dzięki, zaczynam się cofać D;
UsuńE tam cofać. Parę literówek po prostu, to wszystko. Przynajmniej dodajesz rozdziały, nie to co ja xD.
UsuńŚwietny rozdział tylko czemu dodajesz j tak rzadko? :/
OdpowiedzUsuńMam małe problemy z czasem, ale niedługo powinna się już ustabilizować :)
UsuńTy chyba nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać. Ta historia zaczyna zmierzać w kierunku, o jaki nigdy bym jej nie posądziła. Jest genialna ! xD A mówiłam już jak lubię Benjamina..? Co prawda ostatnio zachowuje się coraz gorzej, ale jest na tyle oryginalny, że nie da się go nie lubić. <3 No i jak widać potrafi być minimalnie czuły. Szkoda mi tylko Eliota... w pewnym sensie. Och w ogóle nie wiem jak to powiedzieć no.. ! xD W każdym razie to opowiadanie jest wspaniałe. ;)
OdpowiedzUsuńPs. Przepraszam, że tak długo Cię nie odwiedzałam. (przerwa wakacyjna)
Buziaczki . ;***
Witam. Czytam opowiadanko od niedawna i podoba mi się. Zaglądam, co jakiś czas i widzę, że zastój. To weny i pomysłów życzę, których potrzebujesz. Lubię postać, którą stworzyłaś – Benjamina – jest świetna. Mam nadzieję, że jej nie zmienisz w żaden sposób. Bierze, co chce i nie pyta się o pozwolenie. A Joy taki niezdecydowany, co chce to -Benjamin mu pokazał i mam nadzieję, że jeszcze się poznęca troche nad nim. Może jak Joe będzie przy tym ognisku romansował z Eliotem i Benjamin to zobaczy to sprawi mu nauczkę, której nie zapomni na długo. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńoch jak ja bym chciała, żeby Joe odegrał się na Benjaminie, no i wszyscy już wiedzą co mogło zajść....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia