środa, 21 maja 2014

16. Teoretycznie zwykła historia

Joe nie słyszał wchodzącego do pokoju ojca. Jedynymi dźwiękami jakie mu towarzyszyły, był jego własny, nędzny płacz, oraz woda, która w swoim tempie spływała po ściankach prysznica. Jednak gdy jego zapłakane oczy spotkały się z oczami ojca, nie było w nich złości, a jedynie żal. Jonathan dostrzegł tę nagłą zmianę i nie odnajdując ani grama poprzedniej furii, usiadł obok swojego syna, w ogóle się nie odzywając. Ani jeden ani drugi nie był skory do rozmowy. Ktoś mógłby załamać ręce nad rodzicielską postawą mężczyzny, niemniej jednak, Joe dziękował wszystkim okręgom anielskim, jak i piekielnym, że jego staruszkowi nie zebrało się teraz na moralizatorskie gadanie. I chociaż miał wyrzuty sumienia za to, że powiedział tyle przykrych słów, dalej uważał, że wszystkie słowa rzucone w ojca, należały mu się jak jeszcze nigdy. Tak więc po całej godzinie siedzenia w łazience na zimnych, twardych kafelkach, oraz z huczącym prysznicem z uszami, panowie zaczęli dawać oznaki życia. Otóż jeden jak i drugi miał już zdrętwiałą pupę, a ich głowy błagały o błogie nutki ciszy. Tylko problem tkwił w tym, że wypadało się w jakikolwiek sposób odezwać. A Joe nie miał zamiaru tego robić. Skoro ojciec chciał tu przyjść, to niech chociaż powie, że koniec tego głupiego siedzenia. Ale oczywiście nie odważył się podnieść wzroku na mężczyznę. Uparcie siedział i wyobrażał sobie, że właśnie zasiada na miękkich poduszkach, co wcale niczego nie ułatwiało.
Jonathan natomiast już od samego początku zdawał sobie sprawę, że to na nim spocznie brzemię pierwszych słów. Jednak jak na złość, w gardle zrobiła mu się wielka gula i tak jak Joe marzył o poduszkach, on pragną chociażby jednego łyku wody. Gdyby wstał i wyszedł, w oczach syna, wyglądałby zapewne jak idiota. Tak więc, gdy zebrał w sobie kolejne siły, jak widać miał ich całkiem spory zapas, odchrząknął delikatnie i dziwnym, nieswoim głosem przemówił do swojego pierworodnego.

- Więc, jeśli aż taki ból ma ci sprawić zamieszkanie z tymi ludźmi, to jestem w stanie wynająć ci jakieś małe mieszkanie, pod warunkiem, że przynajmniej cztery razy w tygodniu będziesz przychodził na obiad, a dwa zostawał na noc. Oczywiście chcę wiedzieć, że zachowujesz się kulturalnie. I może po jakimś czasie wyrazisz chęć by stworzyć normalną rodzinę. - Joe popatrzył tak wielkimi oczami, że przez chwilę mogłoby się wydawać, że opuszczą swoje miejsce i poturlają się w jakiś ciemny kąt łazienki. Szok był tak wielki, że myślał, iż się przesłyszał.

- Chcesz mi powiedzieć, że dajesz mi wolną rękę?

- Nie do końca, ale uważam, że kompromis jest ważny w każdej kłótni. Na więcej nie jestem w stanie się zgodzić, a i na to idę z ciężkim sercem. Z kim ty się teraz tak właściwie zadajesz? - Nagły przeskok na temat jego znajomych, zbił chłopaka nieco z pantałyku. A na jego twarz, niestety, wlał się gorący rumieniec.

- A dlaczego w ogóle pytasz? - pisnął zdenerwowany i poczuł, że jeśli szybko nie wymyśli jakiegoś zadowalającego kłamstwa, to polegnie i o mieszkanku będzie mógł jedynie pomarzyć.
- Nie wierzę w to, że twoją jedyną koleżanką jest Maya. Ponadto twoja dziwna reakcja mówi sama za siebie. Jeśli ja zaproponowałem ci mieszkanie, to bądź na tyle miły, by mi powiedzieć z kim jeszcze wychodzisz i się spotykasz. Jestem jaki jestem, ale mimo wszystko nie zmienia to faktu, że jestem twoim ojcem. - Przez chwilę Joe miał ochotę wrócić do czasów, w których ojciec nie był taki ciekawski. Jednak co on miał mu powiedzieć? Że próbując kupić alkohol poznali dziwną kobietę, która zaprowadziła ich do jeszcze dziwniejszych ludzi? Na domiar złego, jak niby miałby powiedzieć cokolwiek o Millerze i Eliocie? Gdyby ojciec usłyszał, że mizdrzy się do niego dwóch dorosłych facetów, to mógłby się pożegnać z jakąkolwiek wolnością. Musiał kłamać i najgorsze było to, że pierwszy raz w życiu musiał zrobić to dobrze.

- No to chyba dosyć logicznie, że Maya nie jest moją jedyną znajomą – zaczął z maleńką pewnością w głosie. 

- Jest jeszcze parę osób, no ogólnie to wiesz, grupa znajomych i tak dalej. Zresztą i tak ich nie znasz, to co ja będę ci opowiadać. - Mina ojca świadczyła o tym, że chłopak swoją odpowiedzią nie zadowolił go ani trochę. Poza tym Joe zastanawiał się, gdzie podział się ten buńczuczny chłopak, który jeszcze przed godziną był w stanie niszczyć życia innych ludzi. No tak! Usłyszał o propozycji mieszkania i jako takiej wolności. To nie był kompromis, to była próba przekupstwa i to udana. Chłopak zaczął się zastawiać, czy jego ojciec zawsze był taki cwany.

- To może skoro nie chcesz opowiadać, to mi ich przedstawisz? - Joe czuł, że zaczął stąpać po bardzo nierównym gruncie.

- A co cię to tak nagle zaczęło obchodzić, co? - Była to w tej chwili jedyna linia obrony, którą mógł obrać. Za nic w świecie nie chciał poznawać ojca z tymi odmieńcami, zboczeńcami i wariatami.

- Mam zamiar pozwolić ci samotnie mieszkać i...

- Jakoś do tej pory się tym nie przejmowałeś, a właściwie to mieszkałem sam.

- Ale do tej pory nie byłeś pewien godzin mojego powrotu. Skąd mam wiedzieć, czy jeśli dam ci klucze do mieszkania, to nie zrobisz w nim sodomy? Jesteś w takim wieku, że hormony zaczynają mieszać w głowie. Nie chciałbym, żeby mój jedyny syn odprawiał dzikie orgie z... - Joe nie wytrzymał i przerwał ojcu po raz kolejny, tym razem jednak zerwał się na równe nogi, a jego twarz była czerwona jak cegła.

- Stop, stop, stop! Co... co ty w ogóle gadasz? - Chłopak ledwo łapał oddech. Takiego stopnia zażenowania nie przeżył chyba nawet przy Benjaminie. - Czyś ty do reszty oszalał? Po pierwsze nie mam z kim, a po drugie, kto by chciał? - Joe zastanowił się chwilę po wypowiedzianych słowach, tym samym uświadamiając sobie, że właśnie powiedział ojcu, że ma syna nieudacznika.

- To co miał znaczyć ten dziwny rumieniec, kiedy spytałem o twoich znajomych? - Chłopak czuł, że tonął i nie było dla niego żadnego ratunku. Jonathan w tym czasie także wstał i popatrzył na pierworodnego podejrzliwie. Nie do końca wiedział, jak odczytać zakłopotanie syna. Jeśli faktycznie nie miał się czego wstydzić, to dlaczego wyglądał jakby właśnie został przyłapany co najmniej na masturbacji? Mężczyzna doskonale wiedział, jak zachowują się chłopcy w jego wieku, sam przecież też był kiedyś młody. I chociaż jako nastolatek był tak samo wycofany społecznie, jak syn, to jednak nie zmieniało to faktu, że dziewczyny się w nim podkochiwały.

- Musiało ci się wydawać! - Jego głos znów zrobił się piskliwy i drżący.

- Sam sobie jestem winien, że niczego o tobie nie wiem – zaczął ostro Jonathan, nie spuszczając bystrego spojrzenia ze spłoszonego chłopaka. - Jednak jeśli natychmiast mi nie powiesz, co się z tobą dzieje, możesz zapomnieć nawet o weekendach ze znajomymi przez najbliższe trzy miesiące. - W normalnych warunkach chłopak zacząłby wyzywać ojca i mówić, że nie ma prawa tak postąpić. Jednak teraz, gdy osobne, małe mieszkanko było na wyciągnięcie ręki, nie mógł tego zrobić. I wtem jedna, jedyna wymówka, w którą ojciec byłby w stanie uwierzyć, sama wleciała do jego spanikowanego rozumu.

- Jest... jest taka jedna dziewczyna, ale w ogóle nie zwraca na mnie uwagi! - krzyknął i spod przymrużonych oczy spojrzał na surową twarz ojca.

- Nie mogłeś tak od razu? - spytał dosyć obojętnie, po czym zostawił zdezorientowanego Joe'go w łazience.

- I to wszystko? - Chłopak wybiegł za ojcem, który wyglądał na nieco zbyt zadowolonego.

- Skoro nie zwraca na ciebie uwagi, to nie ma żadnego problemu. - Szczęka chłopaka otworzyła się mimowolnie. To stwierdzenie jego ukochanego ojczulka utwierdziło go w tym, że staruszek uważał go za frajera.
***

Gdy znów zaczął się przeklęty poniedziałek, Joe jak zwykle szedł z zachmurzoną miną. Słowa ojca dalej odbijały się echem w jego głowie. A na dodatek, kiedy wszystko opowiedział przyjaciółce, nie mógł liczyć na ani jedno słowo otuchy. Maya usłyszawszy o reakcji Jonathana, nie mogła powstrzymać szalonego śmiechu. To, że ojciec, który właściwie nie znał własnego syna, zauważył, że jego dominującą cechą jest całkowita niezaradność życiowa, było po prostu cudowne. W końcu chłopak jednak nie wytrzymał i klepną roześmianą dziewczynę w plecy.

- Wybacz – powiedziała ocierając łezkę rozbawienia. - Ale sam byś się śmiał, gdyby nie dotyczyło to ciebie.

- Ale dotyczy! To dosyć przykre, że starszy ma mnie za frajera. A na domiar złego, nie pocieszył mnie, ani nie rzucił jakąś super przydatną radą. On po prostu stwierdził, że jestem tak beznadziejnym przypadkiem, że nic się już z tym nie da zrobić!

- Wiesz, trochę w tym prawdy... - powiedziała to oczywiście z całą świadomością tego, że zdenerwuje przyjaciela jeszcze bardziej.

- Spadaj, gdybym chciał mógłbym bez problemu znaleźć jakąś dziewczynę – odburknął urażony, nie wierząc w to co mówił. Aczkolwiek chciał podtrzymać te resztki dumy, które w nim zostały.

- Ależ oczywiście, mógłbyś mieć każdą... - Maya nie dokończyła, poczuła nagłe szarpnięcie, a grunt uciekł jej spod nóg. Nim zdążyła zareagować ktoś szarpnął ją za włosy i uderzył jej głową o ziemię. Joe w tym czasie był przytrzymywany przez dwójkę chłopaków ze starszej klasy. I chociaż szarpał się, by pomóc swojej przyjaciółce, nie był w stanie niczego dla niej zrobić. Nienawidził się za swoją bezsilność. Bezradnie przyglądał się, jak jakaś dziewczyna bije Cooper i nie daje jej nawet najmniejszego wytchnienia. Maya natomiast starał się jedynie obronić twarz, wiedziała, że jeśli nie będzie reagować, silniejsza dziewczyna w końcu się od niej odczepi. Jak we mgle słyszała głos Moora, jednak nie była w stanie namierzyć go spojrzeniem. Ta minuta, w której była bita, ciągnęła się w nieskończoność. Więc gdy napastniczka skończyła się na niej wyżywać, Maya upadła bezradnie na ziemię, a ostatnie słowa jakie usłyszała brzmiały:

- Wstrętna lesba.

10 komentarzy:

  1. Czytam sobie, czytam.... A TU COŚ TAKIEGO NA KONIEC.
    Czemu tak, co się dzieje, MAYAAAAA. CZEMU W TAKIM MOMENCIE ;___;
    Wow, ojciec poszedł na ustępstwa.... Moore taki frajer, w sumie się nie dziwię xD
    MAYAAAAAAA. Potrzebuję więcej tego, następny rozdział poproszę.... ;w;

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju w takim momencie.... ;-;
    Jesteś wredna ;___;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę autorki nie wyzywać od wredot, bo się pogniewa ;p

      Usuń
  3. Czyżby zazdrosna lesbijka (np. była Lucy) albo pogromczyni ludzi o odmiennej orientacji? ;> Szkoda mi Mayi, taka dobra dziewczyna...
    Króciutki ten rozdział :( Albo przynajmniej mi się tak wydaje, bo jak czytam Twoje rozdziały, to tak szybko mi to zlatuję! Chcę więcej i więcej czytać! Bardzo mnie ciekawi kontynuacja tej gwałtownej sceny na końcu oraz "zawody" o dziewczy tyłek Joe'ego xD *.*
    Pozdrawiam cieplutko,
    Mei.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio miałam maturalne spięcie i nie było czasu żeby usiąść z kubkiem gorącej czekolady bądź pucharkiem lodów i coś tu przeczytać. A wróciłam i co widzę! Taki postąp w fabule. Kurcze, też bym chciała takiego starszego co by mi zaproponował mieszkanko. Już bym nawet chodziła to z góry znienawidzonej macochy na obiadki, zaoszczędzając tym samym trochę kaski. Fajnie ma Joe, wolność, mieszkanko i dwóch seksi facetów którzy za nim latają. Kurcze zamieniłabym się z nim miejscami :)
    Ale z drugiej strony szkoda mi Cooper. Biedna została pobita, ciekawe jak się rozwinie ten wątek. To była napaść na tle homofobicznym, a może będzie zwrot akcji i się okaże że to ex Lucy napuściła kogoś na nią?
    Pisz mi tu szybciutko bo się już doczekać nie mogę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahaa! Też chcę starszego, co jak mu się głupio zrobi, przesiedzi ze mną godzinę pod prysznicem, a potem pójdzie na ustępstwo... No, a tekst, że w takim razie nie ma problemu... boski ^.^"" Mayi mi szkoda, ale obstawiam - co do osoby napadającej - na zazdrosną byłą Lucy... xD Ciekawe jak to się teraz rozwinie... Nie mogę się doczekać kontynuacji. Mam jakieś niejasne wrażenie, że kochanka ojca, będzie matką którejś z bohaterek... Oczywiście nie Mayi, bo tą Jonathan zna :S Ale np. Lucy... Amelii raczej nie, bo byłaby też wzmianka o przybranym bracie, a jednak mowa była tylko o siostrze... No, ale ja ostatnio mam różne dziwne pomysły, więc tego... :D Weny życzę! Buźka! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra, przybyłam i nadrabiam.
    Wciąż wszystko utwierdza mnie w fakcie, że Joe to jednak jest ciota, ciepła klucha i nic się z tym faktem nie poradzi, a już na pewno nie ruszy dupy... Yhm yhm, jak to zabrzmiało, żeby cokolwiek samodzielnie zrobić. Jego ojciec ma rację - to jest tak beznadziejny przypadek, że nic się nie pocznie. Frajer, ot. Szczerość przede wszystkim. Uwielbiam realizm, z jakim opisujesz reakcje Joe. Ten jego piskliwy głos jestem w stu procentach w stanie sobie wyobrazić. No i to, w jaki sposób piszesz o jego relacji z ojcem. Świetnie. Ciekawa jestem, co wyniknie z tej decyzji o mieszkaniu.
    "Gdybym chciał, to bym mógł" - dobre sobie, już to widzę xD W sumie nie widzę. Chyba tylko to, jakby się zbłaźnił.
    Maya to jednak biedny dzieciak. Jest choć trochę ogarnięta i w sumie ją lubię, więc mi jej żal, że tak ją zbito. Ciekawa jestem reakcji jej dziewczyny. Coś mi mówi, że może szykować się niezła akcja. Ale tego Joe to nie musieli nawet przytrzymywać, co on by zrobił.
    Kończę pieprzyć i piszę tylko, że czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że relacje Joe-ojciec wypada w miarę wiarygodnie, bo momentami mam wrażenie, że trochę przeginam ;p Poza tym twój "hejt" na Joe'go bardzo mi się podoba xd

      Usuń
  7. W końcu się wzięłam za napisanie tego komentarza, wiem, że długo to zajęło. Tym bardziej, że rozdział przeczytałam paręnaście godzin po opublikowaniu :x
    Podobała mi się scena Joe'ego z ojcem. Racja, realistycznie to wyszło, obaj jacyś tacy ciotowaci się wydawali. Żaden nie chciał zacząć rozmawiać. Tata mnie rozbroił tym "to nie ma żadnego problemu" skoro nie zwraca na niego uwagi xd. Gdyby znał tylko prawdę....
    Czyżby tylko mnie jakoś specjalnie nie obeszła scena z końca? :( Jestem jedyna? No cóż. Bywa. Żeby nie było, że jestem nieczuła - nie przeczytałam obojętnie, jestem ciekawa co dalej, kto to, czy nic poważnego jej nie zrobił, ale... no specjalnie się nie zmartwiłam. Jakoś tak nie przepadam za postaciami kobiet w tym opowiadaniu. Zdecydowanie wole Eliota (którego, moim zdaniem, za mało!)
    Czekam na kolejne rozdziały!

    Apocalypse

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    ciekawe co zrobi Lucy jak się dowie o tej sytuacji, hahah naprwdę Joe do niedawna miał tylko Miye jako znajomą... własne mieszkanie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń